Spodnie dresowe i coś o brzuchu


     Lubię czuć komfort i swobodę biegając po domu za Hanią :) Albo siedząc przy maszynie. W tym celu kupiłam sobie spodnie dresowe on-line, co okazało się kompletną pomyłką, ponieważ tkanina, z jakiej były wykonane przyprawiała mnie o ciarki. Drapała, parzyła (dodatek sztucznego na pewno większy, niż informowano na metce!), przy wkładaniu elektryzowała się - koszmar. Pocięłam więc spodnie na kawałki, odrysowałam na dresówce i zszyłam od nowa. I teraz dopiero wiem, co to znaczy wygoda :)

     Ściągacz na dole nie ma gumy, to po prostu kawałek dresówki przycięty i wszyty przy pełnym rozciągnięciu dzianiny. Dzięki temu, że jest elastyczna - taki patent świetnie udaje delikatny ściągacz.


     W tym poście chcę poruszyć jeszcze jeden temat. A mianowicie temat mojego... brzucha. Nigdy wcześniej nie pisałam informacji tego typu, ale tym razem moje zaskoczenie jest tak duże, że pomyślałam, że to doświadczenie może się komuś przydać... Każda mama wie, jak kłopotliwy potrafi być "brzuch pociążowy", czasem nasze ciało poddane jest przez ciążę ciężkiej próbie. Ja dość szybko wróciłam do jako-takiej formy, ale brzuszek pozostawiał wiele do życzenia. Za namową koleżanki (która kopnęła mnie w tyłek mówiąc "Aga, weź się rusz a nie narzekasz!") - ruszyłam się. 

     Jestem zabiegana, mam mało czasu dla siebie, pracuję, szyję, prowadzę grupę na fb, blogi, czasem po prostu padam na twarz ze zmęczenia. Ale postanowiłam, że 5 x w tygodniu będę ćwiczyła po 10 (!) minut trening Mel B na brzuch - jednego dnia [ ten ] kolejnego [ ten ]. Na poniższym zdjęciu widać efekt po 4 tygodniach. Daleko mi do guru fitnessu (i nie chcę nią być), ćwicząc sapię i stękam, czasem mówię brzydkie słowa :) Ale odkąd "się ruszyłam" czuję, że mam więcej energii i widzę efekt. Podsumowując - naprawdę warto znaleźć dla siebie te 10 minut, wyłączyć się z biegu i pomyśleć o niczym. A jeśli do tego nasze ciało na tym zyskuje... :) Do wiosny daleko, może warto zacząć już dzisiaj, to takie małe zmiany, które naprawdę potrafią cieszyć :) Gorąco Was do tego zachęcam!


     No i jeszcze Hania na koniec, jak robiłam zdjęcia spodni to udało mi się ją "dorwać" z aparatem. W wersji "anioł" i "diabeł", sama nie wiem, którą kocham bardziej :)

15 comments:

  1. o kurcze, ale Hania jest przecudna!! Ja zdecydowanie popieram ruszanie się, więc trzymam kciuki żeby totalnie Ci weszło w krew, bo tylko na dobre to wyjdzie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. :) o tak, oby mi się tylko nie odechciało, tak ciężko się czasem zmobilizować... :)

      Delete
  2. Obie jesteście wspaniałe! :)

    ReplyDelete
  3. o matko, jaka ona już duża :)
    a spodnie fajne :)

    ReplyDelete
  4. Jaka fajna ta Twoja Hania :) Chyba coraz bardziej podobna do Ciebie?
    O tak, spodnie dresowe ( i legginsy) to nieodłączna część 'po domowej' garderoby młodej mamy :) i gratuluję zawzięcia w codziennych ćwiczeniach.

    ReplyDelete
    Replies
    1. A to chyba od miny zależy, miks rodziców całkowity. Mam nadzieję, że mi zawzięcie nie przejdzie, choć czasem bardzo, bardzo nie mam na nic siły. No ale moja mantra to słowo "kon-se-kwen-cja" :)

      Delete
  5. Cudna w obu wersjach!!!! I też zamierzam ćwiczyć. Tylko najpierw muszę chyba jednak urodzić :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hahahaha no lepiej zachowaj tę kolejność :) :) Bardzo mnie rozśmieszył Twój wpis, trzymam kciuki za Ciebie i bobaska!

      Delete
  6. Ja właśnie myślę intensywnie o zaczęciu takiej dziesięciominutówki z ćwiczeniem wzmacniającym plecy/kręgosłup i skakanie na skakance i Twój post jest faktycznie dla mnie bardzo motywujący! Dzięki :-)))
    Spodenki bardzo, bardzo, uwielbiam takie podomówki :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. To trzymam kciuki za sukces! Fajnie tak czasem zrobić coś tylko dla siebie :) I dziękuję za miłe słowa!

      Delete
  7. Super Hanka, no i Twój brzuch. Miała to samo z figurą po ciąży, ćwiczyłam z Chodakowską, ale od przeprowadzki i odkąd mała ząbkuje 45 min co drugi dzień jest nieosiągalne... Chyba spróbuję z 10 minutówkami :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chodakowską też czasem włączam, ale tylko w takie dni, kiedy muszę całkiem wyłączyć myślenie i skupić się na czymś oderwanym od rzeczywistości :) Nie jest to łatwy trening (przynajmniej dla mnie), ale może i ten z czasem zacznie mi przynosić więcej przyjemności niż bólu ;)

      Delete
  8. słodziak
    fajne spodnie, fajny brzuszek :)

    ReplyDelete