Sukienka powstała "z potrzeby chwili" na coś ciepłego, wygodnego, zimowego, miłego w dotyku... :) Do jej uszycia wykorzystałam metr pikowanej dzianiny, pół metra grrrrubej, czarnej dresówki i kawałek czarnego ściągacza. Rękawy to nic innego jak góra [ tej ] bluzy a dół to worek odrysowany od innej sukienki. Dekolt wykończyłam czarną, bawełnianą lamówką.
Komplet małej wiercipiętki :)
Zachowując tempo, w jakim powstał ten komplecik - szybka wizyta w SH, szybki bieg do bankomatu po znalezieniu czarnej bluzy w serduszka, szybkie pranie i suszenie żelazkiem no i szybkie szycie - powstały też szybkie zdjęcia. Poszłam za ciosem, po prostu dorwałam Hanię po wyjęciu kompletu spod maszyny. Mogłam poczekać, ale znowu się spieszę :) Do sukienek, które są już "zaczęte", do prezentów, które trzeba wykończyć, do pakowania tych, które już są gotowe.
Spodnie dresowe i coś o brzuchu
Lubię czuć komfort i swobodę biegając po domu za Hanią :) Albo siedząc przy maszynie. W tym celu kupiłam sobie spodnie dresowe on-line, co okazało się kompletną pomyłką, ponieważ tkanina, z jakiej były wykonane przyprawiała mnie o ciarki. Drapała, parzyła (dodatek sztucznego na pewno większy, niż informowano na metce!), przy wkładaniu elektryzowała się - koszmar. Pocięłam więc spodnie na kawałki, odrysowałam na dresówce i zszyłam od nowa. I teraz dopiero wiem, co to znaczy wygoda :)
Subscribe to:
Posts (Atom)